
Żagle Łodzi, które walały się przez co najmniej 30 lat po różnych magazynach i garażach były oczywiście brudne jak święta ziemia. Nieraz były zwijanie mokre i zabłocone, tu i tam miały jakieś plamy z oleju, albo diabli wiedzą z czego. Głupio byłoby takie brudne zakładać do pięknie wyremontowanej Łodzi.

Więc trzeba było zrobić wielkie pranie. Najpierw wyszorowałem z brudu i glonów betonowy podjazd przy bramie na działkę. A potem rozłożyłem na nim żagle i szorowałem szczotą do podłogi, gorącą wodą z mydlinami. Tu pomaga mi Jasiek:

Na tym etapie do prac włączyła się nawet na chwilę moja Renatka :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz