piątek, 27 sierpnia 2010

Szlifowanie i koziołkowanie.

Zewnętrzna powierzchnia kadłuba Łodzi była okropnie zniszczona, zwłaszcza dno. Laminat był spękany, miał mnóstwo głębokich rys i ubytków.



Podczas remontu, który miał miejsce ok 20 lat wcześniej pomalowano czerwony laminat (już wówczas bardzo zniszczony) wiśniowych samochodowym lakierem, który teraz był spękany, łuszczący się i poprzerastany glonami.
Trzeba było to wszystko zeszlifować do żywego!



Równolegle z tym szlifowaniem bawiłem się w rekonstruowanie listew odbojowych. Najpierw docinałem i sklejałem listwę na burcie prawej, gdy Łodzia stała na burcie lewej, potem na odwrót. Potem znów, malowałem te listwy (kilka warstw więc trochę trwało). Pomalowaną zabezpieczałem plastrem i znów przekręcałem na drugą stronę,Musiałem opracować metodę szybkiego przewracania Łodzi z boku na bok, do czego przydatne oczywiście okazały się podstawy fizyki wyniesione z podstawówki:)




















I znowu szlifowanie....
i przekręcanie...i szlifowanie...
KONIEC SZLIFOWANIA!!!
Dalej, to już będzie łatwizna... :)

piątek, 13 sierpnia 2010

WIELKIE PRANIE

Żagle Łodzi, które walały się przez co najmniej 30 lat po różnych magazynach i garażach były oczywiście brudne jak święta ziemia. Nieraz były zwijanie mokre i zabłocone, tu i tam miały jakieś plamy z oleju, albo diabli wiedzą z czego. Głupio byłoby takie brudne zakładać do pięknie wyremontowanej Łodzi. Więc trzeba było zrobić wielkie pranie. Najpierw wyszorowałem z brudu i glonów betonowy podjazd przy bramie na działkę. A potem rozłożyłem na nim żagle i szorowałem szczotą do podłogi, gorącą wodą z mydlinami. Tu pomaga mi Jasiek:Na tym etapie do prac włączyła się nawet na chwilę moja Renatka :)

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Galanteria - c.d.

Postanowiłem sobie, że zrobię piękne dębowe listwy, tylko nie bardzo miałem z czego. W żadnym sklepie z drewnem w Warszawie nie mogłem kupić odpowiedniego materiału, w końcu w internecie znalazłem producenta parkietu i listew z Radomia, który miał coć nadającego się i przywiózł mi do Warszawy, przy okazji dostawy do tutejszych sklepów.
Kupiłem tzw. opaski, służące do wykańczania ościeżnic drzwi. Listwy miały 8 cm szerokości i zaokrąglenie z jednej strony, więc po przecięciu wzdłuż nadawały się akurat.


Wymyśliłem, że listwa będzie się składać z dwóch listew cieńszych, sklejonych żywicą i skręconych razem - czyli zrobiłem jakby "sklejkę". Grubej listwy raczej nie dałbym rady tak zgiąć, żeby przylegała do okrągłości burty.

Pierwszą przygodą było urżnięcie sobie kawałka palca na amatorskiej pile tarczowej. skasowałem sobie opuszek palca wskazującego, lewego. Na szczęście po paru tygodniach odrósł :).

Potem była ostra jazda z docinaniem, wymierzaniem i nawiercaniem otworów o trzech średnicach, żeby obie listwy skręcać. (Dobrze że miałem 2 wiertarki i wkrętarkę (przynajmniej o jedną za mało). Jednocześnie ze skręcaniem kleiłem to wszystko żywicą epoksydową.

Niestety przy tej robocie byłem już sam, nie miałem żadnych rąk do pomocy więc trochę się naszarpałem. Łącznie z obróbką i malowaniem zajęły mi te listwy chyba 4 czy 5 weekendów.

Plus dni w środku tygodnia, kiedy wpadałem do Serocka tylko po pracy wieczorem, żeby kolejne wartwy lakieru nakładać....

Ale efekt wart był tej pracy