środa, 21 lipca 2010

Najgorsza robota...

Po sklejeniu i skręceniu pokładu i kadłuba, żeby naprawdę było solidnie, postanowiłem wykonać laminatowe wzmocnienia od wewnątrz. W miejscu połączenia przyklejałem żywicą poliestrową paski maty szklanej. które 15-20 cm zachodziły na pokład i burtę.
Stawianie Łodzi na jednej burcie, aby tę burtę zakleić w miarę wygodnie.

Ten etap okazał się najbardziej zabójczą fizycznie robotą. Laminowanie polega na przykładaniu warstw maty szklanej i nasączaniu jej żywicą metodą paćkania grubym pędzlem. Więc nie jest to takie „5 minut”. Żywica poliestrowa jest na bazie rozpuszczalnika styrenowego, który podczas tej pracy mocno paruje, czyli mówiąc językiem malarzy – „strasznie jebie”...

Było to okres niesamowitych upałów i moja pierwsza próba wczołgania się za dnia do forpiku (czyli wnętrza dziobu) i zalaminowania pierwszego kawałka maty skończyła porażką:

Pary styrenu, ulatniające się w upale, w nagrzanym i słabo wentylowanym wnętrzu okazały się tak intensywnie trujące, że po minucie czy dwóch, przestałem cokolwiek widzieć (łzy i mroczki latające przed oczami), dostałem oparzenia I stopnia na klatce piersiowej i brzuchu i szybciutko ledwo żywy, bliski utraty przytomności wyczołgałem się za zewnątrz.

Więc jedyną metodą było wstawać o 5 rano gdy już było jasno, ale jeszcze nie upalnie, ubrać się grubo i szczelnie, żeby jak najmniej skóry było narażonej na kontakt z parującym styrenem i działać zanim słońce zacznie atakować swym żarem.

Na tych zdjęciach nie wyglądam może zbyt inteligentnie, bo mimo tych środków bezpieczeństwa, po tej robocie i tak chodziłem jakiś czas nieźle naćpany ;)

Nie widać tu Jacka, który bardzo mi pomagał przygotowując kawałki maty szklanej i rozrabiając kolejne porcje żywicy poliestrowej. W szalonym tempie i z aptekarską precyzją odważał proporcje składników na wadze elektronicznej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz