piątek, 23 lipca 2010

BŁOGOSŁAWIONE UPAŁY

Lato 2006 było wyjątkowo pogodne - właściwie cały czerwiec i lipiec prawie nie padało i bez przerwy upały.
Z jednej strony męczyłem się strasznie przy laminowaniu różnych części i wzmocnień (przez cholerne pary styrenu, które "jebały" jak nie wiem, co - patrz poprzedni post).

Ale z drugiej strony, to dzięki tym upałom i suszy w ogóle udało mi się ten remont porządnie zrobić. Przede wszystkim dobrze wysuszyć laminatową skorupę Łodzi.

Tak, tak! Laminat teoretycznie jest wodoodporny, ale w przypadku starych, zdezelowanych, a przede wszystkim mało solidnie zrobionych łódek, włókna szklane w laminacie porafią wchałniać wodę jak gąbka przez pęknięcia w wierzchniej warstwie żywicy (np. jesli była zbyt cienka lub uszkodzona mechanicznie), oraz przez brzegi skorupy kadłuba i pokłady jeśli nie zostały należycie sklejone i uszczelnione żywicą. Widać to trochę na zdjęciu.

I tylko kilkutygodniowe suszenie na ostrym słońcu pozwala zredukować wilgoć wchłoniętą przez lata.


Ale i tak nie do końca się udało. Widać to tutaj: już po osuszeniu i pomalowaniu wnętrza kadłuba topkotem - czyli warstwą specjalnej żywicznej emalii, takiej jakby super twardej, białej farby - gdy postawiliśmy Łodzię na boku, naprężenie w kadłubie spowodowało, że przez jakiś mikro-pęknięcia wycisnęły się brązowe krople wody, która była uwięziona w laminacie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz