poniedziałek, 19 lipca 2010

"ASSEMBLING" - czyli sklejanie do kupy



Obie części skorupy nie były wykonane zbyt dokładnie (jak już pisałem, przez pijanych szkutników z Ostródy, w beztroskich czasach gierkowskich...), więc trochę się trzeba było namęczyć, żeby to dopasować.



To ja z perspektywy zapawężowej - coś tam strugam.


TU I ÓWDZIE TRZEBA BYŁO PODEPRZEĆ, ALBO ROZEPRZEĆ...

... MIEJSCE STYKU POKŁADU I BURT BYŁO DODATKOWO WZMOCNIONE PASKAMI MATY SZKLANEJ NASĄCZONEJ ŻYWICĄ EPOKSYDOWĄ.

Burty zabezpieczone były papierem, żeby nie zapaćkać i nie skrobać od nowa, z zacieków zaschniętej żywicy.
Wszyscy pomocnicy stawali na burcie, żeby dociskać, a ja skręcałem...

Przed remontem, jak Łodzia jeszcze pływała, w niektórych miejscach pokład odłaził od burt, fatalnie się pływało, taką rozklekotaną łodzią. Więc teraz miało być super mocno.


A oto forpik - czyli wnętrze DZIOBU Łodzi - po sklejeniu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz